Zbliżają się Święta Bożego Narodzenia. Bogaty mężczyzna o imieniu Drew nie chce spędzić ich samotnie. Nie ma jednak rodziny ani na tyle
bliskich przyjaciół, którzy mogli by go zaprosić do siebie. Udaje się
więc do swego starego domu, w którym dorastał i składa jego mieszkańcom
niecodzienną propozycję. Chce, by Tom wraz z żoną Christine
za 250,000 tys. dolarów podczas Świąt udawali jego prawdziwą rodzinę.
Tom szybko godzi się na taki układ. Z czasem jednak coraz bardziej
zaczynają mu przeszkadzać dziwne zachcianki Drewa.
To film, który polecam obejrzeć wyłącznie w święta Bożego Narodzenia. Oglądany kiedy indziej traci swój klimat, przez co jego wady stają się bardziej wyraźne. Przejdźmy jednak do zalet. Jedną z nich jest zdecydowanie aktorstwo. O ile Ben Affeck zagrał dość przeciętnie (choć i tak lepiej niż w inny swoich produkcjach), o tyle Catherine O*Hara, a przede wszystkim James Gandolfini w swych rolach wypadli dosłownie wspaniale. Z pewnością są oni największym atutem filmu. Kolejnym plusem jest świąteczna atmosfera i scenografia. Klimat nie jest może tak dobry jak w innych tego typu produkcjach (np. genialny "Witaj Święty Mikoł"), ale wprowadza widza w miły bożonarodzeniowy nastrój, i to się liczy. Następna zaleta to dość oryginalna fabuła. Jest ona świetną podstawą dla różnych prześmiesznych gagów. Niestety ten atut nie został w pełni wykorzystany. Owszem mamy tu kilka naprawdę zabawnych momentów, jednak mogłoby być ich zdecydowanie więcej. Na pewno film byłby wtedy przyjemniejszy w odbiorze dla widzów szukających ponadprzeciętnej komedii. Kolejny plus to muzyka. Usłyszymy tu kilka miłych świątecznych kawałków, które świetnie pasują do tematyki filmu. Najbardziej rażącą dla mnie wadą obrazu jest scenariusz. O ile na początku wszystko jest w porządku, o tyle później coś zaczyna się psuć. Dialogi są coraz mniej ciekawe, a posunięcia bohaterów co najmniej dziwne.
To film, który polecam obejrzeć wyłącznie w święta Bożego Narodzenia. Oglądany kiedy indziej traci swój klimat, przez co jego wady stają się bardziej wyraźne. Przejdźmy jednak do zalet. Jedną z nich jest zdecydowanie aktorstwo. O ile Ben Affeck zagrał dość przeciętnie (choć i tak lepiej niż w inny swoich produkcjach), o tyle Catherine O*Hara, a przede wszystkim James Gandolfini w swych rolach wypadli dosłownie wspaniale. Z pewnością są oni największym atutem filmu. Kolejnym plusem jest świąteczna atmosfera i scenografia. Klimat nie jest może tak dobry jak w innych tego typu produkcjach (np. genialny "Witaj Święty Mikoł"), ale wprowadza widza w miły bożonarodzeniowy nastrój, i to się liczy. Następna zaleta to dość oryginalna fabuła. Jest ona świetną podstawą dla różnych prześmiesznych gagów. Niestety ten atut nie został w pełni wykorzystany. Owszem mamy tu kilka naprawdę zabawnych momentów, jednak mogłoby być ich zdecydowanie więcej. Na pewno film byłby wtedy przyjemniejszy w odbiorze dla widzów szukających ponadprzeciętnej komedii. Kolejny plus to muzyka. Usłyszymy tu kilka miłych świątecznych kawałków, które świetnie pasują do tematyki filmu. Najbardziej rażącą dla mnie wadą obrazu jest scenariusz. O ile na początku wszystko jest w porządku, o tyle później coś zaczyna się psuć. Dialogi są coraz mniej ciekawe, a posunięcia bohaterów co najmniej dziwne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw ślad po sobie ...