poniedziałek, 9 września 2013

Dwie złote cegły

Po tym, jak w 1983 roku zakupiliśmy ziemię pod nasz klasztor, byliśmy zupełnie spłukani. Popadliśmy w długi. Na ziemi nie było żadnych zabudowań, nawet nędznej szopy. Przez pierwszych kilka tygodni spaliśmy na starych drzwiach, które za parę groszy kupiliśmy na złomowisku; położyliśmy je na cegłach (cegła pod każdym rogiem), by nie leżały bezpośrednio na gołej ziemi. (Brakowało materacy, no cóż – byliśmy mnichami tradycji leśnej).
Opat miał najlepsze drzwi, bo płaskie. Moje drzwi wyglądały jak sito, z dość pokaźną dziurą w samym środku, w miejscu, gdzie powinna znajdować się klamka. Byłem zadowolony, że usunięto gałkę u drzwi, ale to pozostawiło dziurę w samym środku mojego łóżka będącego drzwiami. Żartowałem, że nie musiałbym wstawać z łóżka, by udać się do toalety! Gorzka prawda jednak była taka, że wiatr hulał przez dziurę. Niewiele wówczas sypiałem nocami.
Stanowiliśmy grupę biednych mnichów, którzy potrzebowali dachu nad głową. Nie mogliśmy pozwolić sobie na zatrudnienie prawdziwego fachowca – materiały były wystarczająco drogie. Tak więc, musiałem nauczyć się budowlanki – jak stawiać fundamenty, betonować i układać cegły, stawiać dach, zakładać hydraulikę – od początku do końca. Przez całe swoje świeckie życie zajmowałem się fizyką teoretyczną i nauczałem w szkole średniej, nie przywykłem do pracy fizycznej. Po kilku latach, stałem się wprawnym budowlańcem, nazywałem nawet swoją załogę BBC (Buddhist Builiding Company – Buddyjska Firma Budowlana). Ale początki były naprawdę ciężkie.
Stawianie cegieł może wyglądać na łatwe: najpierw warstewka zaprawy, trochę przyklepać tu, trochę tam. Kiedy zacząłem układać cegły, wyrównywałem jeden róg, a drugi szedł w górę. Więc od nowa wyrównywałem z drugiej strony i cegły się wyślizgiwały z murka. Kiedy wpychałem je z powrotem, by zachować poziom, pierwszy róg znowu szedł za wysoko. Spróbujcie sami!
Jako mnich, byłem cierpliwy i miałem tyle czasu, ile było mi potrzebne. Sprawdzałem każdą cegłę, niezależnie, jak długo to trwało. Ostatecznie, ukończyłem swoją pierwszą ścianę i podziwiałem ją. Dopiero wtedy zauważyłem – o zgrozo – umknęły mi dwie cegły. Wszystkie pozostałe leżały równiutko w jednej linii, ale te dwie przechylały się w rogu. Wyglądały strasznie. Zepsuły cały mur. Prawdziwa ruina.
Zaprawa stężała na tyle, że nie dało się wyjąć cegieł, więc zapytałem opata, czy mogę zburzyć mur i zacząć od nowa – czy nawet lepiej, wysadzić go w powietrze. Narobiłem dziadostwa i byłem bardzo zawstydzony. Opat nie pozwolił, mur miał pozostać.
Kiedy oprowadzałem pierwszych gości po naszym nowopowstałym zakonie, zawsze starałem się unikać mojego murku. Nienawidziłem, jak ktoś, to „coś” zdołał zobaczyć. Wówczas pewnego dnia, około czterech miesięcy po tym, jak już go skończyłem, oprowadzałem gościa, a ten zauważył nieszczęsną ścianę.
– Jaka miła ściana – zauważył mimochodem.
– Proszę Pana – odparłem zaskoczony – czy zostawił Pan swoje okulary w samochodzie? Czy z Pana wzrokiem coś jest nie tak? Czy nie widzi Pan tych dwóch niefortunnych cegieł, które psują całą ścianę?
To, co odpowiedział, zmieniło całe moje spojrzenie na tę ścianę, na mnie samego i na wiele innych aspektów życia. Powiedział:
– Tak. Widzę te dwie złe cegły. Ale widzę także 998 dobrych cegieł.
Zatkało mnie. Po raz pierwszy od ponad trzech miesięcy potrafiłem dostrzec, oprócz tych dwóch pomyłek, inne cegły w tej ścianie. Powyżej, poniżej, na lewo i na prawo złych cegieł, leżały dobre cegły, doskonałe cegły. Ponadto, doskonałych cegieł było o całe morze więcej, w porównaniu z tymi dwiema wadliwymi. Przedtem skupiałem wzrok wyłącznie na moich dwóch pomyłkach; byłem ślepy na wszystko inne. To dlatego nie mogłem znieść patrzenia na tę ścianę, ani tego, by ktokolwiek na nią patrzył. Dlatego chciałem ją zburzyć. Teraz, gdy już potrafię dostrzec dobre cegły, ściana wcale nie wygląda tak źle. Stało się tak wówczas, gdy pewien gość powiedział: „ciekawy murek”. Wciąż tam stoi, od dwudziestu lat, a ja zapomniałem, w którym dokładnie miejscu są te niefortunne cegły. Dosłownie nie widzę już tych błędów.
Jak wiele osób kończy związek lub rozwodzi się, ponieważ jedyne, co dostrzega u swego partnera, to „dwie złe cegły”? Jak wielu z nas popadło w depresję czy nawet rozważało samobójstwo tylko dlatego, że jedyne, co w sobie dostrzegało, to „dwie złe cegły”? Prawdę mówiąc, jest wiele, znacznie więcej dobrych cegieł, doskonałych cegieł – ponad, poniżej, na lewo, na prawo – od błędów i wad ale czasami po prostu nie potrafimy ich ujrzeć. Zamiast tego, zawsze, gdy patrzymy, skupiamy wzrok wyłącznie na defektach. Widzimy jedynie wady i wydaje nam się, że tylko one istnieją, więc chcemy je zniszczyć. A czasami, niestety, niszczymy „bardzo miły murek”.
Każdy z nas ma swoje dwie złe cegły, ale doskonałe cegły w każdym z nas znaczą o wiele więcej niż niedoskonałości. Gdy już to zrozumiemy, sprawy nie wydają się takie złe. Nie tylko potrafimy żyć w zgodzie z samym sobą, z naszymi błędami, słabostkami, ale także potrafimy cieszyć się wspólnym życiem z naszym partnerem. To złe wieści dla prawników, zajmujących się rozwodami, ale dobre dla ciebie.
Opowiadałem tę anegdotę wiele razy. Kiedyś podszedł do mnie budowlaniec i zdradził tajemnicę zawodową. – My budowlańcy zawsze popełniamy błędy – powiedział – ale mówimy naszym klientom, że jest to „niepowtarzalny i wyjątkowy atut”, którego nie posiada żaden z sąsiadujących budynków. I w zamian śpiewamy im kilka tysięcy dolarów ekstra!
Tak więc „wyjątkowe atuty”, specyficzne dla twojego domu, prawdopodobnie zaistniały jako pomyłki. Analogicznie – to, co przyjąłeś za błędy u siebie samego, u swojego partnera czy ogólnie w życiu, mogą przerodzić się w unikalne cechy, które potrafią wzbogacić twoje życie tutaj na ziemi w momencie, gdy przestaniesz się skupiać wyłącznie na nich.


Tytuł: Otwierając wrota Twojego serca: Opowieści buddyjskie dla dużych i małych (fragment)
O autorze: Ajahn Brahmavamso

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw ślad po sobie ...

Przyciski Listonic

- See more at: http://darmowedodatkinablogi.blogspot.com/2013/09/bujajaca-sie-latarenka.html#sthash.RbAo3ms7.dpuf