piątek, 16 sierpnia 2013

Orzeszek



Tego ranka, u stóp drzewa spadł ładny, duży orzech. Przez pewien czas leżał sobie ukryty pośród traw, ale potem skorupka pękła i wyszedł z niej, wesoło podskakując, mały chłopczyk.

     Jak pięknie było czuć się wolnym! Dziecko zaczęło turlać się i skakać pośród kwiatów, ale robiąc setnego koziołka usłyszało, jak mały kamyczek powiedział do niego:

    - Weź mnie ze sobą!

     Malec schylił się, wziął kamyk i włożył go sobie do kieszonki.

     - Jak się nazywasz? - spytał kamyczek wychylając się z tego dziwnego «domku» z materiału.

     - Nazywam się Orzeszek, a ty?

     - Nie wiem, nazwij mnie, jak chcesz.

     - Nazwę ciebie Białaskiem, gdyż jesteś gładki, ładny i biały, wydajesz się prawie przezroczysty.

     - Skąd przychodzisz, Orzeszku?

     - Nie pamiętam. Wiem jedynie, że zrzucono mnie z pojazdu kosmicznego. Pobawimy się teraz?

     Orzeszek i Białasek bawili się razem przez cały dzień. W nocy Orzeszek odpoczywał w swej skorupce od orzecha, wymoszczonej dużym liściem w kształcie serca, a Białasek był jego poduszką.

Promień słońca, przenikając przez gałęzie jałowca, dotknął Białaska, który, odbijając światło, obudził swego nowego pana.

     - O! To już dzień: co możemy dziś zrobić, aby się zabawić? - spytał Orzeszek, przeciągając się i otwierając buzię w długim ziewnięciu.

     - Znam ogromną grotę, piękną jak pałac królewski.

     - Tego mi nie wmawiaj. Wszystkie groty są ciemne i wzbudzają lęk. Tam, gdzie ja mieszkałem, dzieciom nie wolno było wchodzić, gdyż dorośli umieszczali w nich statki kosmiczne.

     - Tu, na ziemi jest inaczej. Czy chcesz zobaczyć nasze groty? A może się boisz?

     - Ja się boję? Chodźmy! Idę z tobą.

     Białasek zaczął toczyć się ku wielkiej nizinie i po wielu godzinach wędrówki wreszcie dotarli na miejsce.

     - Zatrzymajmy się. Doszliśmy.

     - Ale ja nic nie widzę!

     - Odchyl ten krzak o czerwonych jagodach. Co widzisz?

     - Jest tam ogromna i bardzo głęboka dziura.

     - Uważaj, gdzie stawiasz nogi, staraj się schodzić powoli.

     Przez pewien czas słońce towarzyszyło im, potem żaden promień jego światła nie mógł kontynuować podróży i otoczyły ich ogromne ciemności.

     Na szczęście Białasek świecił w ciemności i dzięki temu zejście było łatwiejsze niż się spodziewali.

     - Widzę dziwne, różowe światło, tam, w głębi.

     - Pochodzi z groty. No, dalej, jeszcze kilka kroków i będziemy na miejscu!

     Gdy tam dotarli, Orzeszek zawołał: - Co za wspaniałość! Wydaje się bajkowym miastem!      Skały, wymywane przez wodę przed bardzo wielu laty, nabrały kształtów obelisków, piramid i kolumn.

     Niektóre kolumny wznosiły się z dołu ku górze, inne schodziły z góry, jeszcze inne zdążyły się połączyć, tworząc jedną całość.

     Orzeszek dotknął cudownie gładkiego kamienia, prawie że przezroczystego, trochę zimnego i śliskiego.

     - Popatrz Białasku, tu na ziemi jest jakiś ślad, staraj się poświecić mi, jak możesz najbardziej.

     Białasek natężył się najbardziej, jak mógł... i zobaczyli ślad ludzkiej stopy, a dokładnie mówiąc ślad pary drewniaków.

     - Do kogo należą?

     W tym momencie coś przefrunęło nad ich głowami. Były to dwa brązowe nietoperze, trochę niezadowolone z zakłócenia ich snów.

     - Popatrz na tę ścianę, ile ich tam się zebrało!

     - Ale dziwne, śpią wszystkie z główką w dół

     - zaobserwował zupełnie nie przerażony Orzeszek.

     - Pssst, zostawmy je w spokoju i kontynuujmy nasze zwiedzanie.

     - Widzę jeszcze jeden ślad, a tam drugi, skierowują się ku urwisku - dodał Białasek.

     Po przejściu wąskich korytarzy, które co pewien czas rozszerzały się w szerokie sale, aby zaraz znów się zwężyć, dotarli do głębokiej rozpadliny. Byłoby strasznie wpaść tam do środka...

     Orzeszek potknął się o dwa drewniaki i trochę dalej zobaczył leżącego mężczyznę, którego nogi zwisały nad przepaścią.

     - Szybko, musimy coś zrobić, wydaje się, że ten mężczyzna zemdlał. Gdy oprzytomnieje, może spaść.

     - Pobiegnę po nietoperze, jestem pewien, że nam pomogą.

     Białasek po chwili był już z powrotem w ich towarzystwie. Nietoperzom i Białaskowi udało się wspólnie uratować mężczyznę, przesuwając go z wielkim mozołem.

     Co za trud! Dzięki nietoperzom ranny został uratowany. W różowej grocie wszyscy teraz mogli odpocząć.

     - Przychodzi do siebie - powiedział cicho Białasek.

     - Kto mnie uratował?

     - My.

     - Wy? Ale ty jesteś tylko malutkim dzieckiem!

     - Nie jestem sam. Ja z moim przyjacielem Białaskiem, tym białym kamykiem, którego widzisz i nietoperzami, pomogliśmy ci. Jak się nazywasz?

     - Na imię mi Achilles.

     - Dlaczego tu jesteś?

     - Ponieważ badam kamienie.

     - A więc i ty kochasz kamienie?

     - Naturalnie, interesuję się nimi. Obserwuję je, tnę, poleruję, i w ten sposób odkrywam ich tajemnice, i ich wiek. Wiesz, one opowiadają mi tyle historii!

szczęśliwy, mogąc spędzać z tobą dni.

     - Czy mogę na zawsze zostać z tobą? Podoba mi się twoja praca.

     - Musisz zapytać się swych rodziców. Jeżeli pozwolą ci pójść czasami ze mną, będę      - Ale ja nie mam rodziców. Jestem sam na ziemi. Zostałem zrzucony na drzewo w skorupce od orzecha z wielkiego statku kosmicznego. Nazywam się Orzeszek.

     Pan Achilles spojrzał na niego, bardzo zdziwiony. Mała buzia Orzeszka była szczera. Nie mógł zostawić go samego.

     Dzięki śladom pary skromnych drewniaków i przyjaźni z białym kamyczkiem, Orzeszek znalazł tatusia i przyjaciela.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw ślad po sobie ...

Przyciski Listonic

- See more at: http://darmowedodatkinablogi.blogspot.com/2013/09/bujajaca-sie-latarenka.html#sthash.RbAo3ms7.dpuf