Pewien
człowiek nagle odkrył, że utkwił w jednym miejscu. Rozejrzał się i
zobaczył, że siedzi w kącie i nie ma drogi powrotnej. Zrobiło mu się
bardzo smutno. Człowiek przygotował się na śmierć. I traf chciał, że
przechodził tamtędy drugi człowiek, zobaczył tego pierwszego i
powiedział:
- Kąty nie istnieją, sam sobie wymyśliłeś kąt i sam w nim usiadłeś.
Pierwszy człowiek się nie zgodził. Wówczas drugi powiedział:
- Może masz rację, ale zastanów się, z czego będziesz miał więcej pożytku – z prawdziwego twierdzenia, że jesteś w kącie czy z fałszywego, że kąty nie istnieją?
Pierwszy człowiek obiecał, że się zastanowi. Długo myślał, wahał się, a potem wstał i ruszył z miejsca. Najpierw nie bardzo wiedział, co się dzieje i dokąd idzie. A kiedy pewnego dnia rozejrzał się wokół, to zauważył, że świat dookoła niego jest jakiś inny i on sam też jest jakiś inny. Człowiek uśmiechnął się szczerze – po raz pierwszy od bardzo dawna.
Pewnego razu inny człowiek zorientował się, że znajduje się w kącie. Więc położył się i usnął. Śnił mu się sen, że wciąż idzie i nie ma żadnych kątów. Tak mu się to spodobało, że postanowił się nie budzić.
Jeszcze inny człowiek znalazł się w kącie. Zrozumiał, że nie ma siły się z niego wydostać. Postanowił wówczas, że kąt jest celem jego drogi. I przekonał do tego innych ludzi. I siebie też.
Inny zaś człowiek też utknął w kącie. Podjął decyzję, że będzie z nim walczył. Walczył tak i walczył, wynajdując wciąż nowe techniki walki. Z czasem zapomniał, że kiedyś miał całkiem inne plany.
A jeszcze inny człowiek również trafił do kąta. Odkrył, że nie jest w tym kącie sam. Nawiązał tam kontakt z innymi ludźmi, poznał ich historie, okazał współczucie. Z wzajemnością. Poczuł nawet pewną wspólnotową więź. Z czasem tak bardzo się zaangażował w sprawy wspólnoty, że nie miał już czasu myśleć o kątach. I w głębi duszy bardzo go to cieszyło.
- Kąty nie istnieją, sam sobie wymyśliłeś kąt i sam w nim usiadłeś.
Pierwszy człowiek się nie zgodził. Wówczas drugi powiedział:
- Może masz rację, ale zastanów się, z czego będziesz miał więcej pożytku – z prawdziwego twierdzenia, że jesteś w kącie czy z fałszywego, że kąty nie istnieją?
Pierwszy człowiek obiecał, że się zastanowi. Długo myślał, wahał się, a potem wstał i ruszył z miejsca. Najpierw nie bardzo wiedział, co się dzieje i dokąd idzie. A kiedy pewnego dnia rozejrzał się wokół, to zauważył, że świat dookoła niego jest jakiś inny i on sam też jest jakiś inny. Człowiek uśmiechnął się szczerze – po raz pierwszy od bardzo dawna.
Pewnego razu inny człowiek zorientował się, że znajduje się w kącie. Więc położył się i usnął. Śnił mu się sen, że wciąż idzie i nie ma żadnych kątów. Tak mu się to spodobało, że postanowił się nie budzić.
Jeszcze inny człowiek znalazł się w kącie. Zrozumiał, że nie ma siły się z niego wydostać. Postanowił wówczas, że kąt jest celem jego drogi. I przekonał do tego innych ludzi. I siebie też.
Inny zaś człowiek też utknął w kącie. Podjął decyzję, że będzie z nim walczył. Walczył tak i walczył, wynajdując wciąż nowe techniki walki. Z czasem zapomniał, że kiedyś miał całkiem inne plany.
A jeszcze inny człowiek również trafił do kąta. Odkrył, że nie jest w tym kącie sam. Nawiązał tam kontakt z innymi ludźmi, poznał ich historie, okazał współczucie. Z wzajemnością. Poczuł nawet pewną wspólnotową więź. Z czasem tak bardzo się zaangażował w sprawy wspólnoty, że nie miał już czasu myśleć o kątach. I w głębi duszy bardzo go to cieszyło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw ślad po sobie ...